+2
voyażka 19 stycznia 2016 22:15
Obok przygotowań ślubnych najważniejszym punktem są przygotowania do podróży poślubnej. Zgodnie stwierdziliśmy, że będą to Włochy (zakochaliśmy się w nich po prostu, to miał być trzeci wyjazd). Z nami jechały jeszcze 4 osoby, należało więc stworzyć jakiś plan. Na pewno miało być i zwiedzanie i plażowanie. Każdemu zależało na czymś innym: ktoś chciał Florencję, ktoś smażenie na plaży, ktoś Wenecję… a my mieliśmy tylko tydzień. Zaplanowaliśmy lot do Bolonii, gdyż nie tak łatwo było znaleźć coś w rozsądnej cenie na początek września. Zdecydowaliśmy się na ryanaira bo to zawsze trochę większy bagaż niż w wizzairze. Bilet W-wa Modlin – Bolonia kosztował 149zł, a powrotny 129zł w terminie 2-8.09.2015. Mamy więc do dyspozycji pełnych 6 dni, bo już o 8:25 mamy lądować w Bolonii, a lot powrotny już o 10:15. Teraz więc nadszedł czas na planowanie. Postanowiliśmy jako bazę wypadową obrać Rimini (4 noce, 3* hotel Fedora Rimini przy głównej ulicy wypoczynkowej przy brzegu morza za 156€ za 2 os. pokój ze śniadaniami) oraz Bolonię (2 noce, 4* Suite Hotel Elite, ok. 10 min od centrum za 100€ za 2 os. pokój ze śniadaniami). Parkingu jaki wybraliśmy tu nie opiszę, bo naprawdę nie był godny polecenia. Tak więc loty i noclegi zaplanowane. Plan był taki: Florencja, Rimini, San Marino, Bolonia i Wenecja. Nie mogliśmy się doczekać!

Dzień 1.
Pierwszy dzień był chyba najbardziej szalony. Samolot był już o 6:25 więc z Bydgoszczy wyruszyliśmy już w środku nocy. Na szczęście droga była bez niespodzianek. Odprawa i lot również. Na miejsce dotarliśmy o czasie uff, bo mieliśmy trochę ponad godzinę, by dostać się na dworzec w Bolonii, by stamtąd wyruszyć Megabusem do Florencji. Megabus ma naprawdę świetne oferty i połączenia, warto wziąć go pod uwagę planując podróż. Do tego są bardzo komfortowe i przynajmniej w naszym wypadku dwóch kursów punktualne. Za bilety w 1 stronę zapłaciliśmy 1₤!
Po przylocie zdecydowaliśmy się na taksówkę, gdyż po pierwsze zależało nam na czasie, a po drugie wychodziło taniej. Szkoda, że nie było dużych taksówek, więc wzięliśmy 2 i rozdzieliliśmy się po 3 osoby i zapłaciliśmy 14€ za kurs, natomiast autobus kursujący z lotniska kosztuje 6€. Lotnisko w Bolonii jest dobrze oznaczone, a postój taksówek znajduje się po lewej stronie od wyjścia. Jeśli podróżuje się w więcej osób to naprawdę dobra opcja. Na dworcu byliśmy przed czasem, odszukaliśmy peron i czekaliśmy na nasz autobus. Przez ok. pół godziny oczekiwania przyjechały 4 autobusy, za każdym razem na wszelki wypadek pytaliśmy czy to nasz. 10 min. przed odjazdem przyjechał nasz, a co lepsze kierowcą był Polak! Bardzo miło nam się rozmawiało, a po dojeździe na miejsce Pan Mirek zaprowadził nas na dworzec (kilkanaście metrów od przystanku) do przechowalni bagażu. Przystanek znajdował się przy murach miejskich. Na Bolonię mieliśmy bardzo wyliczony czas, gdyż na miejscu byliśmy o 11:35, a powrotny Megabus o 15:55. Za przechowanie bagaży zapłaciliśmy 6€ za sztukę (całkiem sporo, ale zwiedzanie z nimi na plecach nie byłoby zbyt komfortowe). P. Mirek zaprowadził nas także na odpowiedni autobus, którym dojedziemy do najodleglejszego miejsca – Piazzale Michelangelo (linia 12) i pożegnał się z nami. To było bardzo miłe spotkanie! Kupiliśmy bilety (90min za 1,20€) i za jakieś 30 min byliśmy już „u pośladków” św. Michała ;).

Spodziewałam się większej rzeźby i nie zrobiła jakoś na mnie wrażenia, natomiast widok ze wzgórza, na którym się znajduje już tak! Zapierał dech w piersiach! Malowała się tu panorama całego miasta, przodowała oczywiście najbardziej rozpoznawalna we Florencji Katedra Santa Maria del Fiore wraz z dzwonnicą.

Na placu jest mnóstwo budek z pamiątkami i innymi pierdółkami. Zakupiliśmy tu mapkę, choć w rezultacie zbytnio nam się nie przydała, gdyż ułożenie Florencji jest naprawdę proste do zwiedzania, gdy zacznie się właśnie od wzgórza i schodzi w dół. Miasto to jest jednak dość słabo oznaczone jeśli chodzi o drogowskazy do zabytków i ciekawych miejsc. Ze wzgórza kierowaliśmy się w dół w stronę starego miasta zahaczając oczywiście o ważne miejsca. Droga była malownicza, i te przepiękne widoki! Gdy zeszliśmy do rzeki odbiliśmy w lewą stronę kierując się do Ponte Vecchio.

Tu zaczyna się już właściwie starówka i centrum miasta pełne niesamowitych zabytków. Po drugiej stronie rzeki widzieliśmy kościół Santa Croce oraz Bibliotekę Narodową, niestety mieliśmy mało czasu by do niej iść. Dochodząc do mostu, ale jeszcze go nie przekraczając można odbić w przeciwnym kierunku, gdzie dojdziemy do Piazza de’Pitti i do znajdującego się tam okazałego zamku. Jako, że mieliśmy niewiele czasu obejrzeliśmy go tylko od zewnątrz (dziś pełni on rolę kompleksu muzealnego). Dalej skierowaliśmy się na sławny i zarazem najstarszy we Florencji Most Złotników (Ponte Vecchio), który jest mostem o tyle ciekawym, że został zabudowany – początkowo mieściły się tam sklepy rybne i mięsne, a następnie zastąpiły je (na rozkaz króla) warsztaty jubilerskie i złotnicze. Dziś most jest jednym z najchętniej odwiedzanych przez turystów, toteż roi się tu od różnorakich sklepów oraz budek z lodami i jedzeniem, a także panów murzynków sprzedających różne cuda do utargowania. Ceny raczej nie są tu dużo wyższe niż w innych miejscach. O ile widok na most jest bardzo ciekawy o tyle na miejscu przez znajdujące się tu budynki nie czuć, że jest się na moście. Dalej skierowaliśmy się drogą wiodącą przez coś na kształt arkad w stronę słynnej Galerii Uffizi.

Jest to jedne z największych i najstarszych muzeów w Europie. Żałujemy, że je także musieliśmy oglądać tylko z zewnątrz (bilet to koszt 6,5€. Są także zniżki m.in. ze względu na wiek) Idąc wzdłuż placu mamy galerię po obu stronach połączonych po środku pięknym łukiem, pod którym wychodząc znajdziemy się na Piazza della Signiora i przy pałacu Vecchio – obecnie ratusz z przepięknym dziedzińcem. Znajdują się liczne piękne rzeźby oraz fontanna. Dalej poszliśmy do Katedry Santa Maria del Fiore (zwanej też Duomo) z dzwonnicą Giotta. Jest najokazalszą katedrą we Florencji i jedną z najbardziej rozpoznawalnych we Włoszech. Jest naprawdę ogromna i ciasno postawione przy niej budynki trochę przeszkadzają, by oglądać ją w całej okazałości.

Oczywiście Katedrę można zwiedzać, na dzwonnicy natomiast znajduje się punkt widokowy a obok jest także muzeum. Niestety kolejka do wejścia była baaardzo długa, a my lada chwila mieliśmy autobus. Jeśli jednak ktoś będzie miał więcej czasu to koniecznie musi tam zajrzeć. Wstęp do bazyliki jest darmowy, natomiast wejście na kopułę to 8€, a na dzwonnicę 6€. Obok znajduje się także Baptysterium, w którym mieści się muzeum. Następnie skierowaliśmy się w kierunku dworca mijając na pożegnanie piękne mury miasta, odebraliśmy bagaże i ruszyliśmy Mega Busem do Bolonii.

Bardzo żałowaliśmy, że zrobiliśmy tylko taką „obiegówkę”. Florencja, mimo że patrząc na mapę wydaje się „skupiona” w jednym miejscu to posiada tyle wartych zobaczenia miejsc, że należałoby na nią przeznaczyć min. 2 dni. Oprócz tego co my zobaczyliśmy z zewnątrz warto odwiedzić te miejsca także w środku oraz odwiedzić kościół Santa Maria del Croce (Św. Krzyża) i przyległą do niego Bibliotekę Narodową, Kościół Św. Wawrzyńca, Muzeum San Marco, Ogród Botaniczny, Pałac Medyceuszy i wiele innych, na które tylko ktoś będzie miał ochotę. Reasumując bilety wstępu nie są jakoś szaleńczo drogie, jedzenie w przystępnych cenach, lody jak w całych Włoszech obłędne. Miasto małe i spokojnie można je zwiedzać pieszo, natomiast dość słabo oznaczone i opisane i zwiedzając zwłaszcza prawie, że w sezonie ma się wrażenie, że trochę tu ciasno. Mam nadzieję wrócić tu na dłuższe zwiedzanie.
W busie byliśmy już wykończeni, a przed nami jeszcze droga do Rimini. 2godziny w busie plus 1,5 godziny w pociągu. Dotarcie z przystanku busa (który w Bolonii znajduje się przy dworcu autobusowym) do dworca kolejowego okazało się nie lada przeprawą. Wysiadając dostrzegliśmy niby drogowskaz, jednak droga była bardzo zawiła. Wychodząc bowiem z dworca autobusowego należy przejść na drugą stronę ulicy i kierować się dość długo w lewo. Widząc nasze zagubienie pewien Pan (chyba pracownik) przeprowadził nas przez skrót (pełny oznaczeń zakazu wstępu ;) ) także dotarliśmy tam trochę szybciej. Być może można tam przejść jakoś inaczej choć ogrodzenie na to nie wskazywało. Kupiliśmy bilety do Rimini, pociągi kursują tam dość często więc czekaliśmy jakieś 20 minut. Bilet kosztuje 9,5€ w 2giej klasie. Należy pamiętać go skasować w kasowniku przy lub na peronie. W pociągu nie było zbyt wiele osób więc padliśmy na siedzenia i zjedliśmy resztę kanapek. Gdy wyszliśmy z pociągu była już 20:00 i na dworze było już ciemno. Nie mieliśmy zbytnio orientacji gdzie znajduje się nasz hotel, na dworcu nie było też dostępnych żadnych mapek Rimini. Przy dworcu znajdowała się co prawda pętla autobusowa i panowie policjanci powiedzieli nam jak tam trafić, jednak ostrzegali przed kieszonkowcami i doradzili kurs taksówką. Był to wspaniały pomysł, gdyż trafiliśmy na taką, do której zmieściliśmy się wszyscy i 5 minut i 12€ później znaleźliśmy się pod hotelem. Nasz hotel 3* Fedora Rimini nie był jakiś ekskluzywny, (może był 20 lat temu ;)) jednak był czysty, schludny z miłą obsługą i serwowanymi śniadaniami. Zostawiliśmy więc bagaże i poszliśmy na kolację i małe zakupy. Hotel był tuż przy plaży, wystarczyło przejść na drugą stronę ulicy. Morze i plaża nas zachwyciły! Szeroka plaża z wyłożonym zejściem prawie do morza, równo ustawione leżaki i parasole, czynne restauracje na plaży, porządek i mało ludzi a woda cieplutka! Nie mogliśmy się doczekać następnego dnia. Po krótkim przywitaniu z morzem udaliśmy się do pobliskiej restauracji, a właściwie pubu (w którym lądowaliśmy codziennie podczas naszego pobytu) – o nazwie Lord Nelson. Jedzenie w przystępnej cenie, zróżnicowane menu i przyjemna atmosfera. Zjedliśmy pyszne Panini, czyli coś w rodzaju kanapki z tradycyjną włoską szynką (5€). Kupiliśmy wodę (obok nas znajdował się chyba całodobowy sklep) i poszliśmy spać nie wiedząc nawet, że z balkonu…

Dodaj Komentarz