0
Tom Stedd 10 lutego 2017 20:31
Na odrębną uwagę zasługuje Basilica di Santo Stefano. Z zewnątrz nie prezentuje się zbyt efektywnie, ale po wejściu do środka czuć atmosferę mistycyzmu. Dla chcących poczytać o tej wspaniałej świątyni, polecam zajrzeć tutaj http://bolonia.pl/zwiedzanie/bazylika-santo-stefano/ Ja ograniczę się do zamieszczenia kilkunastu zdjęć, które same mówią za siebie.



























































Po dużej porcji mistycyzmu pora na dużą porcję … szynki. Dla smakoszy okolice Piazza Maggiore to raj na ziemi. Mnie urzekły w sklepach poniższe widoki. Niestety, ceny skutecznie zachęcają jedynie do oglądania i podziwiania wyrobów miejscowych mistrzów wędliniarskich. Aż ślinka sama ciekła… Oprócz szynek, można było nabyć również sery, mortadele, owoce morza, owoce i warzywa (często egzotyczne dla Polaków).



















Teraz trochę o tym, co się nie podobało w Bolonii. Po pierwsze – brud na ulicach, pomazane sprayami budynki i drzwi wejściowe. Niestety, graffiti pojawia się również na budowlach historycznych (np. na bazylice San Domenico). Po drugie – żebrzący i zaczepiający ludzi Murzyni, którzy nie wyglądali na głodnych, a wręcz przeciwnie – z ich stroju i wyglądu można było wywnioskować, że po prostu nie chce im się pracować i liczą na naiwność dobrych ludzi.







Centrum Bolonii to strefa z ograniczonym wjazdem samochodami, czego pilnuje system elektronicznej identyfikacji, podobno skutecznie nakładający kary na łamiących ten zakaz. Mimo to ruch samochodowy jest duży, a znalezienie miejsca parkingowego graniczy z cudem. Piesi są mocno niezdyscyplinowani, wchodzą na drogę na czerwonym świetle. Plusem jest transport publiczny – autobusy są stosunkowo tanie i często kursują. Ceny w sklepach są w centrum mocno zawyżone, ale na szczęście można znaleźć tanie sklepiki i sieciówki, gdzie za półtora litrową wodę zapłaci się jedynie 0,30 euro, a nie 1,5 euro.
Bolonia nie spodoba się na pewno turystom szukającym spokoju i nastrojowego odpoczynku. Ruch turystyczny jest naprawdę spory i co ciekawe, widzi się na ulicach sporo wycieczek samych Włochów.
A na koniec dwa słowa o sztandarowych daniach włoskich. Moja dziewczyna jadła pastę z sosem mięsnym (zachwycona),a wspólnie zjedliśmy pizzę w kameralnej hotelowej pizzerii. Oczywiście pizza zupełnie inna, niż w Polsce (mniejsza wielkościowo, mniej składników, wysoka jakość półproduktów – cena 6,5 euro) i bardzo, bardzo dobra. Wrażenie robi również mortadela, która ma na oko około 30 cm średnicy. Duża, tłusta, ale w sumie dobra. Polecamy Włochy dla smakoszy.
Po wizycie w Bolonii doszliśmy do jednego wniosku – na pewno odwiedzimy ten kraj, ale już nie to miasto. Do odkrycia jest jeszcze trochę Italii, a Bolonia nie wywarła aż tak wielkiego wrażenia, żeby tęsknić za tym miastem dłużej, niż tydzień.

Polecam zajrzeć na blog http://radosc-zycia-plus.pl. Spojrzenie na świat i podróże kobiecym okiem.

Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

firley7 20 lutego 2017 12:49 Odpowiedz
Ja w Bolonii odnalazłam spokój i nastrojowy odpoczynek. Trzykilometrowy spacer pod arkadami wiodącymi do Sanktuarium Madonna di San Luca pozwala na obserwowanie okolicznych widoków, a po dotarciu do samego Sanktuarium można podziwiać panoramę Bolonii. Mój pobyt w Bolonii był zimą - pogoda niezbyt dopisywała (mgła+mżawka), więc czekam na odwiedzenie Bolonii latem lub wczesną jesienią. Równie imponująco wygląda panorama miasta z wieży Asinelli. Potwierdzam: polska pizza nie dorównuje włoskiej.