0
Gromfaj 18 maja 2019 18:43
Od dłuższego czasu kiełkował u mnie pomysł na samotną podróż autostopem po Indiach. Plecak, brak rezerwacji , brak ściśle określonej trasy.
Los okazał się łaskawy ale i przewrotny , podczas przeglądania Fly4free znalazłem coś takiego:

https://www.fly4free.pl/zjednoczone-emiraty-arabskie-indie-i-tajlandia-w-jednej-podrozy-z-wylotem-z-katowic-za-1609-pln/

No nie , takich okazji nie wolno marnować.
Skoro nie Indie autostopem, to może warto pojechać z kimś , od razu wpadł mi do głowy Mario czyli Mariusz. Jeden telefon , jedno pytanie i po 30 sekundach mam towarzysza podróży.
Teraz zostaje najtrudniejsza kwestia do załatwienia . Kwiaty , kolacja przy świecach , wino , zanim jednak rozpoczynam temat , moja piękniejsza połowa pyta co chcę załatwić :)
Krótki opis wycieczki i odpowiedź : jedź , to przecież twoje marzenie.
Zarys przelotów jest znany:



Kupuję bilety ale trochę zmieniam daty przelotów :

Wizz Air | Katowice 12:45 – Dubaj 20:35 6 maja
Jet Airways | Dubaj 12:10 – Koczin 17:40 11 maja
Air Asia | Koczin 01:30 – Bangkok 06:55 17 maja
Eurowings | Bangkok 08:05 – Berlin 18:10 25 maja

Dodałem też bagaże rejestrowane , w sumie na przeloty wydałem na osobę 2215 zł :

Wizzair 240
Jet Airways 315
Air Asia 340
Eurowings 880
Bagaż wizzair 80
Bagaż Air Asia 80
bagaz + miejsca
+ jedzenie Eur. 280

Dzień 1-2

Bilety kupione , plecak spakowany , czas rozpocząć wyprawę :)
Wylot mamy z Katowic , trzeba się więc jakoś dostać na tamtejsze lotnisko .
Aby uniknąć przesiadek wybór pada na Polskiego Busa.
Wyjazd z Gdańska po godzinie 23 , w grodzie ojca dyrektora dosiada się Mariusz., w Katowicach jesteśmy o 8 rano.
Jak na razie emocje na poziomie zerowym , jeszcze nie dociera do mnie, że za moment będę w trzech wymarzonych miejscach.
Na lotnisku śniadanie i wsiadamy do Landrynki ,wylot 12:45.



Po pięciu godzinach bujania w obłokach lądujemy na lotnisku Al Maktoum ( DWC ) w Dubaju.



Jest to drugie po DXB lotnisko w Dubaju ,oddalone od miasta 70 km , obsługujące na razie linie nisko kosztowe ale docelowo ma być największym lotniskiem na świecie , o powierzchni 140 km2 , które obsługiwać ma 160 mln ludzi rocznie
Na odprawie paszportowej urzędnik ubrany jak typowy szejk, uśmiecha się do mnie i czystą polszczyzną wita mnie słowami dzień dobry :)
Wszystko poszło bardzo sprawnie , w sklepie wolnocłowym czas pomyśleć o artykułach pierwszej potrzeby , wybór pada na :



Wychodzimy z lotniska , wita nas zapach pustyni i 30 stopni ciepła , dopiero teraz zaczyna do mnie docierać że marzenie zaczyna się spełniać.
Aby dostać się do centrum trzeba wsiąść w autobus F55 , jechać 40 minut , przesiąść się na stacji metra Ibn Batuta i jeszcze jechać około 50 minut. Ibn Battuta jest pierwszym przystankiem linii czerwonej metra.
Pierwsze zaskoczenie : automat biletowy szwankuje , kolejka przy nim chyba 15 osobowa , kierowca autobusu pomaga kupować bilety ale wszystko koszmarnie powoli idzie.
Decydujemy się wziąć taksówkę , aby było taniej zgadujemy się z poznanym Australijczykiem z kolejki .
Okazuje się ze to bardzo dobra decyzja , koszt przejazdu wynosi 60 Dirhamów na osobę czyli około 60 zł , po drodze staram się łapać pierwsze wrażenia , obrazy , zapachy. Po około 50 minutach jesteśmy przed hotelem.
Hotel nazywa się Gateway i jako jedyny podczas całej podróży jest zarezerwowany wcześniej .



Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne , personel wita nas szklaneczką zimnego soku ananasowego a hotel działającą klimatyzacją.
Czas iść spać bo jednak trochę jesteśmy zmęczeni , emocje sprawiają że decydujemy się na to dopiero po dwóch szklaneczkach Cuba Libre :)

Dzień 3

Postanawiamy wcześnie wstać bo szkoda dnia . Trochę się szwendamy po hotelu który pomimo niewygórowanej ceny , okazuje się przyjemny, czysty i dobrze wyposażony.
Śniadanie podawane jest w formie szwedzkiego stołu w wersji europejskiej i hinduskiej.
Hotel położony jest w dzielnicy hinduskiej 400 metrów od metra i około 500 od kanału Dubai Creek.
Dzisiaj mamy w planach zwiedzenie najstarszej dzielnicy Dubaju oraz targów po drugiej stronie kanału w dzielnicy Deira.
Dotarcie do przystani zajmuje nam około 15 minut i wiedzie kolorowymi hinduskimi uliczkami , wśród dziesiątków kramów , sklepików i barów.
Bez trudu odnajdujemy przystań przy Dubai Creek





Przepłynięcie kanału trwa około 5 minut i kosztuje 1 Dirhama czyli 1 zł.
Po drugiej stronie natrafiamy na stoisko ze świeżo wyciskanymi sokami , przy 35 stopniowym upale , zimny pomarańczowy sok jest cudowny.






Paręnaście metrów dalej natrafiamy na targ przypraw





Wokół zgiełk , sprzedawcy natarczywie nagabują turystów , trzeba mocno im odmawiać.
I wtedy staje się rzecz niezwykła , znam kraje arabskie i Azję , w wielu miejscach podróżowałem a daje się zrobić jak nowicjusz i kupuje najdroższy w życiu kardamon , nie chcę mówić ilokrotnie przepłacony. Do dzisiaj się z siebie śmieję.





Następny jest Gold Souk , znajduje się tam największy pierścionek na świecie.
W każdym sklepie ogromne ilości złota , naprawdę robi to wrażenie.



Kolejny jest targ tekstyliów ,kolorowo , cała masa wszelkich materiałów , ubrań i miliona innych rzeczy.
Obejrzenie tych wszystkich targów zajmuje nam około 3 godzin i postanawiamy wrócić nad kanał.
Kilkadziesiąt metrów dalej Mario zauważa stare arabskie statki które dostarczają towary na targ.



potem docieramy do przystani



Wracamy na " naszą" stronę kanału i kierujemy się do najstarszej dzielnicy Dubaju ,Bastakiya.
Nieco dalej mieści się Muzeum Dubaju ukazującego tempo rozwoju i zmian, jakie dokonało się po odkryciu złóż ropy.







Do naszego hotelu mamy niewielki kawałek drogi , szybki prysznic i idziemy na obiad do pierwszej z brzegu restauracji hinduskiej , niezłe jedzenie a cena zdecydowanie na nasze kieszenie ( około 15 zeta na osobę )
Za nami ponad połowa dnia ale warto coś jeszcze zobaczyć , zapada decyzja że jedziemy w stronę Safa Park czyli zielony park w centrum miasta.
Metro w Dubaju to osobny rozdział , jest bardzo nowoczesne, czyste i intuicyjne , wszystko jest świetnie opisane a ceny niewygórowane ( około 3 AED za przejazd ) W metrze nie ma maszynistów , wszystko odbywa się automatycznie.
Samo metro jest podzielone na 2 klasy , dodatkowo są osobne przestrzenie tylko dla kobiet.
Karta do metra służy również do przejazdów autobusami i jedną , 5 przystankową linią tramwaju.
Docieramy do parku Safa okazuje się że jest on nieczynny , dupa kwas plan poszedł no wiecie gdzie....
robimy trochę fotek miasta i się rozdzielamy.







Mariusz jedzie do hotelu a ja uskuteczniam krótki spacer w stronę plaży publicznej , krótki na mapie, w rzeczywistości idę z kapcia ponad godzinę.
Nogi mi wrastają w dolną część pleców :) ale docieram w końcu do bardzo specyficznej i znanej restauracji Bu Qtair Fish Restaurant.
Restauracja ma plastikowe stoliki i ceraty , zamawiasz w okienku rybę i krewetki , płacisz za to a następnie obsługa smaży twoją rybę a ty czekasz przed knajpą.
Dopiero jak danie jest gotowe, dają ci miejsce przy stoliku.
Te wszystkie niedogodności rekompensuje widok na Burj Al Arab ale przede wszystkim jedna z najlepszych ryb jaką jem w życiu.
Zdjęcie niestety nie oddaje smaku..



Tak to wygląda w dzień ( zdjęcie z netu )




Na zegarku jest już godzina 21 , czas wracać do hotelu.
Autobus, metro , 10 minut pieszo i jestem w hotelu o 22:30.
Zmęczony jestem jak pies ale jeszcze godzinę siedzimy i dzielimy się wrażeniami przy szklaneczce



Dzień 4

Dzień zapowiada się bardzo intensywny , znowu więc wstajemy o jakieś nieludzkiej porze , chyba 8 rano. Na śniadanie europejskie tosty i omlet który przygotowuje dwóch Hindusów.
Kurcze, ten z lewej nawet podobny do mnie :)



Po śniadaniu wsiadamy w metro i ciśniemy wzdłuż wybrzeża na drugi koniec miasta do Dubaj Marina.
Jest to nowa , najdroższa dzielnica miasta ulokowana przy przystani jachtowej. Składa się z ponad 100 ultranowoczesnych wieżowców , z czego część ma wysokość 200-400 metrów.
Na skraju dzielnicy przesiadamy się do jedynego w mieście tramwaju ,który kursuje właśnie po tej dzielnicy. Za bardzo nie wiemy na którym przystanku wysiąść ale Pan który jest ochroniarzem przystanku rysuje mapkę na swojej dłoni.
W ogóle wszyscy spotykani tu ludzie są bardzo przyjaźnie nastawieni i pomocni , niezależnie od narodowości , religii i koloru skóry.
Wysiadamy na czwartym przystanku i idziemy na plażę. Z jednej strony woda i widok na budowany ogromny diabelski młyn , z drugiej na majestatyczne wieżowce.







Dwie godzinki leniwego plażowania i mamy dość. Gorąco a woda ciepła jak zupa i niespecjalnie chłodzi. Wbrew moim zasadom ,zgodnie z którymi omijam znane fast foody , wpadamy na przekąskę i zimną pepsi do Ka Fą Se.



Zastanawiamy się chwile jakie dalej plany i postanawiamy trochę połazikować po marinie .
Wrażenie ogromne , najlepiej to po prostu obejrzeć.









Kręcąc się po okolicy zauważamy stojące statki turystyczne, cena rejsu wynosi 50 AED decyzja może być tylko jedna , płyniemy.
Początkowo trasa wiedzie po kanałach mariny , pomiędzy wieżowcami ale po około 15 minutach wypływamy na wody Zatoki Perskiej. Trasa prowadzi koło The Palm Jumeirah w stronę słynnego hotelu Burj al-Arab. Widok od strony wody , zarówno na Marina Dubaj i palmę naprawdę spektakularny.
Dodatkowym bonusem jest cudownie chłodzący wiatr na wodzie.
Niestety do samego hotelu nie podpływamy , możemy go tylko obejrzeć z daleka.





Czas opuścić marinę , jedziemy metrem w stronę największego na świecie centrum handlowego
Dubai Mall. Oprócz sklepów znajduje się tam stok narciarski ,oceanarium , jedno z największych akwariów , największa fontanna i najwyższy na świecie budynek.
Przejście z przystanku metra do centrum handlowego zajmuje 15 minut , strasznie to upierdliwe , na szczęście idzie się wewnątrz klimatyzowanego przejścia.
W ogóle klimatyzacja w Dubaju jest wszechobecna , klimatyzowane są nawet przystanki autobusowe i przejścia nad ulicami.
W Dubai Mall idziemy na lody z mleka wielbłądziego, cóż gdybym nie wiedział , nie poczułbym różnicy w stosunku do zwykłych.
Razem z wejściem do Burj Khalifa mamy wykupioną wejściówkę do oceanarium , fajna atrakcja choć dupy nie urywa. Wszytko razem zajmuje nam około 3 godziny.







Ostatnią , największą atrakcję tego dnia zostawiamy na koniec, jest to wjazd na 125 piętro, liczącego 828 metrów , Burj Khalifa. Bilety kupione oczywiście dużo wcześniej przez internet, na godzinę 18:30 , tak aby być tam zarówno za dnia jak i po zmierzchu. Przy wejściu czekają nas bramki bezpieczeństwa i sprawdzanie dokumentów , tu pojawia się pewien problem , żaden z nas nie ma paszportu przy sobie,
całe szczęście że wystarczyła karta kredytowa.
Na 124 pietro winda jedzie minutę ! No rekord świata :)
Podchodzimy do okien i dech nam zapiera , niesamowity, wspaniały widok.
Cieszymy się jak dzieci, robimy zdjęcia , po pół godzinie zaczyna się ściemniać i widzimy miasto z zupełnie innej perspektywy , cały Dubaj świeci.
Pomysł aby być w dzień i w nocy to strzał w dziesiątkę.
Jeżeli ktoś z was będzie w Dubaju gorąco namawiam na zwiedzenie Burj Khalifa.







Powrót do hotelu zajmuje nam około godziny , jesteśmy wiec na tyle wcześnie aby pospacerować jeszcze wieczorem po dzielnicy hinduskiej.
Trafiliśmy przypadkiem do biura podróży które oferowało jednodniowe wycieczki do Abu Zabi ( czasem widuje się pisownię Abu Dhabi ).
Nie do końca byłem przekonany gdyż cena wynosiła 300 AED , na szczęście Mario mnie przekonał i wykupiliśmy na następny dzień wycieczkę razem z pakietem Ferrari World.
Zmęczeni wracamy do hotelu.
Dzień kończy się tradycyjnie szklaneczką zmrożonej Cuba Libre i planowaniem jutra.

Dzień 5

Dzień po raz kolejny zaczyna się wcześnie , szybkie śniadanie tym razem w wersji hinduskiej i wychodzimy przed hotel , po paru minutach, punktualnie podjeżdża po nas autokar.
Mamy to szczęście że jesteśmy pierwszymi zabranymi osobami , dzięki temu udaje się nam zająć strategiczne miejsca z samego przodu tuż obok przewodnika stada.
Po skompletowaniu naszego stada okazuje się że autokar wypełniony jest w 40 % i każdy ma dla siebie 2 siedzenia. Jazda do Abu Zabi trwa około 2 godzin , w międzyczasie nasz przewodnik
Abu Ali Mohammad Al Jamil Bin Nadal Bin Abdulaziz al-Filastini ( w skrócie Ali :) ) przekazuje nam masę ciekawostek dotyczących Emiratów Arabskich.
Sama podróż dostarcza tez niezapomnianych widoków i wrażeń.
Mijamy charakterystyczny budynek w kształcie małży Aldar Headquarters :



Następnie kierujemy się w stronę Wielkiego Meczetu Szejka Zajida.
Z daleka już widać największą na świecie kopułę meczetu , zajmuje on ogromny teren a jego konstrukcja została wykończona greckim i włoskim białym marmurem.
Z bliska robi na mnie jeszcze większe wrażenie.








Jadąc ulicami Abu Zabi przypominam sobie co mówił Ali o tym Emiracie a mianowicie że jest znacznie bogatszy od Dubaju. Nie ma tutaj takiej emanacji bogactwem , takiej ilości nowoczesnych drapaczy chmur , wszystko jest mniej nachalne za to czuje się dbałość o drobiazgi i staranność chociażby w utrzymaniu zieleni.
To miejsce znacznie bardziej przyjazne do życia niż Dubaj.
Po drodze mijamy piękne , palmowe promenady i docieramy do miejsca skąd przez zatokę widać najlepszy hotel na świecie Emirates Palace oraz pałac emira Abu Zabi i jednocześnie prezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich.



W sumie z daleka i tak niewiele widać , jestesmy tam parę minut i jedziemy na targ daktyli i targ warzywny





Na koniec zostaje nam Ferrari World , kompletnie nie wiedmy czego się można spodziewać , idziemy bez żadnych informacji. Przewodnik mówi że mamy 3 i pół godziny czasu i możemy korzystać z wszystkich atrakcji.



Na początek oglądamy całą masę samochodów Ferrari , od aut dopuszczonych do ruchu aż po formułę jeden.
Potem pidziemy na rollercoastery , od razu postanawiamyy że najciekawsze będą atrakcje "czerwone" czyli najbardziej ekstremalne , dozwolone tylko dla dorosłych.
Niewiele się zastanawiając idziemy do pierwszego rollercoastera z lewej strony :)
Jakoś nikt z nas nie zauważa wielkiego napisu na nim:



Każą nam wyjąć wszystko z kieszeni , zdjąć czapki i okulary , ubrać specjalne okulary dla spadochroniarzy i przypnają nas do bolidów.
Ja oczywiście pełen lajcik , ot zwykła przejażdżka , co to dla mnie :)
No i w pewnym momencie nas wystrzeliwuje , to po prostu było niewiarygodne, mocne , szalone.
Cóż , dopiero potem doczytujemy ze to najszybszy rollercoaster na świecie !
W ciągu 4 sekund rozpędza się do 240 km/h a przeciążenia dochodzą do 5 G .

Zobaczcie jak sobie z tym poradziło dwóch słynnych kierowców formuły 1 :



Ja wychodzę na chwiejnych nogach , Mariusz widzę że też , Rosjanka która siedzi przed nami musi usiąść aby nie zemdleć.
Potemjest jest zcze parę bardzo mocnych rzeczy ale nie dorównują kolejce Formula Rossa.
Bardzo ciekawy okazuje się występ teamu tancerzy i akrobatów Red Show , bardzo polecam.
Zdecydowanie warto , jak się jest w Dubaju, zrobić sobie jednodniową wycieczkę do Abu Zabi z uwzględnieniem Ferrari World.
Stamtąd już bezpośrednio jedziemy do hotelu i aby nie łamać odwiecznej tradycji przygotowujemy sobie tą cudowną kompozycję rumu , coli, lodu i cytryny.

Dzień 6

Ten dzień chcemy spędzić na większym chilloucie.
Wstajemy późno , spokojnie jemy śniadanie , pijemy kawę i postanawiamy skorzystać z hotelowego basenu. Spędzamy tam dobre dwie godziny.



Dobrze koło południa wychodzimy na miasto , w planach mamy The Palm Jumeirah czyli sztuczną wyspę w kształcie palmy. Wsiadamy jak zawsze na stacji metra Al Ghubaiba i zieloną linią jedziemy dwa przystanki do Bur Juman , przesiadka na czerwoną i stamtąd 14 przystanków , przesiadka na tramwaj i wreszcie przesiadka na Monorail.
Brzmi to groźnie ale zajmuje trochę ponad godzinę , nie ma bólu.
Kupujemy bilety na Monorail i celowo przepuszczamy jeden kurs aby w następnym usiąść na samym przedzie wagonu. Sama jazda wzdłuz Palmy trwa około 10 minut i kończy się przy bardzo charakterystycznym Palm Jumeirah Hotel.








Zabudowa środkowej części wyspy zupełnie nie zachwyca , są tam jakieś bloki z niechlujnym , odpadającym tynkiem , jedynie na gałęziach palmy widać ładne i zapewne drogie rezydencje.
Na miejscu wizyta na kawie , trochę fotek , spacer i obejrzenie hotelu.





W sumie nic specjalnego , tak na raz.
Wracamy do centrum , trochę się kręcimy po okolicy i jak zaczyna się ściemniać idziemy do rejonu Dubai Mall i Burj Khalifa obejrzeć fontanny.
Jest to jeden z największych na świecie kompleksów fontann , spektakl w rytm muzyki trwa około 20 minut i jest absolutnie fantastyczny.
Jeden raz jest w tle muzyka Arabska drugi Europejska.
Wracamy do hotelu gdzie osuszamy resztki naszego rumu w akompaniamencie właściwych dodatków

Dzień 7.

Dzisiaj wczesna pobudka , szybkie śniadanie i idziemy do metra , jedna przesiadka potem parę przystanków i jesteśmy w Porcie Lotniczym Dubaj ( DXB ) .
Bardzo nowoczesne , duże i dobrze zorganizowane lotnisko , przyjechaliśmy o 9 rano ,, wylot mamy o 12 i jak się okazuje wcale nie jesteśmy zbyt wcześnie , gdybyśmy byli pól godziny później byłaby nerwówka.
Nadanie bagażu odbyło się bez problemów , potem poszliśmy na kontrole bezpieczeństwa.
Przeszedłem pierwszy , za mną plecak kładzie Mario , obsługa sprawdza jego plecak i nagle... wyciąga
wielki zakrzywiony , arabski nóż.
Zrobiło się nieciekawie , co teraz , mimo ze sytuacja poważna zacząłem się śmiać . Mariusz tłumaczy że kupił nóż w Abu Zabi dla swojego syna , że nie jest terrorystą :) Po kilku minutach puszczają nas
oczywiście bez noża.








Wsiadamy do Boeinga 737 -800 linii Jet Airways , samolot nowy i bardzo wygodny.
W samolocie okazuje się że jesteśmy jedynymi białymi , powoduje to zwiększoną dawkę uśmiechów i zainteresowania ze strony stewardes. Swoją drogą to najładniejsze dziewczyny jakie spotkałem na wszystkich liniach lotniczych.
W międzyczasie wybucha niezła awantura parę rzędów przed nami , jakiś stary hindus, wyglądający jak fakir, kłóci się z obsługą a potem zakłada nogi na oparcie fotela przed nim.
Po parunastu minutach sytuacja się uspokaja , stewardesy podchodzą do nas i wesoło puszczają oko pokazując na tamtego typa i wykonując gest wymiotowania.
Lot trwa ponad 5 godzin .w połowie drogi dostajemy smacznie jedzenie , lot tą linią był naprawdę dużą przyjemnością.









Ciąg dalszy Indie
https://gromfaj.fly4free.pl/blog/4047/smaki-tajlandii-zapachy-indii-widoki-dubaju-czesc-3-indie/

Dodaj Komentarz

Komentarze (2)

handsome 5 czerwca 2019 17:50 Odpowiedz
Bardzo fajnie sieczyta. BTW...kolega nigdy nie latał czy nie znający realiów bagażu podręcznego? heh
gromfaj 6 czerwca 2019 19:48 Odpowiedz
handsomeBardzo fajnie sieczyta. BTW...kolega nigdy nie latał czy nie znający realiów bagażu podręcznego? heh
dzięki , nie załapałem o jakie realia bagażu podręcznego chodzi...